Piątkowy wieczór. Znad Olzy ciągnie wybawieńczym chłodem. Przy Moście Przyjaźni wywraca się kosz. Postać skryta w cieniu kamienicy szuka pożywienia w rozsypanej zawartości śmietnika. Bieda pełza w tę i we w tę. Za nic ma granicę. I choćby groziły jej palcem ze spiżu pobliskie obwarowania, bieda żadnej władzy się nie ulęknie. Ba! Będzie grać na nosie wraz ze smutną kompanią: głodem, brudem, chorobą i klęską. Na widok tej nędzy nawet kamienna powieka Nepomucena nie drgnie.
Więcej na: Swoją drogą.
Zagłosuj!
Ten wpis został dodany przez jednego z czytelników lub redakcję. U nas każdy może dodać coś od siebie:) Dodaj swój własny wpis!