Czas przedświąteczny nastraja miłością i szacunkiem do drugiego człowieka. W miejscach pracy organizowane są spotkania opłatkowe, które mają na celu zjednoczenie pracowników, a także wyrażenie podziękowania za trud włożony w wykonywaną pracę.
Spotkania Wigilijkowe są organizowane także w gminach w naszym powiecie. Odbywają się oczywiście pod różnymi nazwami, czasem to po prostu „Spotkanie opłatkowe”, „Wigilijka”, a czasem dość specyficznie „Wigilijka działaczy kultury”. Patrząc na ostatnią nazwę, nasuwa się pytanie: Kto to taki, ten działacz kultury?
Poniekąd można by było stwierdzić, że to po prostu osoba wykazująca się dużą kulturą osobistą, działająca prężnie w dziedzinie szeroko pojętej kultury. Działaczy kultury można podzielić na dwie grupy, pierwsza to „Działacze oficjalni” (otrzymujący stałe wynagrodzenie za swoją pracę), a druga, to po prostu „Działacze społeczni”. W gruncie rzeczy i jedni i drudzy na co dzień promują kulturę i tak też powinni być postrzegani i traktowani jednakowo. Niestety, pomimo coraz wyższego wykształcenia obywateli, jesteśmy dalecy od dorównania innym krajom w promowaniu kultury, gdyż stale funkcjonują gminy, gdzie zrzeszenia „wzajemnego uwielbienia”, kumoterstwo i nepotyzm ,niestety wygrywają z pasją, zaangażowaniem, czy miłością i pracą ku czci kultury. Społecznicy, bo to ich mam na myśli, często są pomijani nawet w granicach zwykłej ludzkiej przyzwoitości, w prostym geście wdzięczności, jakim jest pamięć i zaproszenie na Wigilijkę dla działaczy kultury.
Niestety jest to proceder uprawiany przez większość Ośrodków Kultury, gdzie miejsca działaczy, często zajmują osoby zwyczajnie spokrewnione z pracownikami GOK-u oraz pracownicy fizyczni, niemający często styczności z działalnością na rzecz kultury. Prawdziwi pasjonaci kultury, zaproszeni na takie spotkania, to jedynie niewielki odsetek. Kiedy zaś chodzi o przyznawanie nagród za działalność kulturalną, mamy także sytuację analogiczną.
Nagradzani są, znajomi, znajomi znajomych, rodzina. Przykre jest, to, że tak bardzo niewidzialni społeczni działacze, często wykonujący ogrom pracy i wkładający dużo serca w swoją działalność, dopiero zaczynają być nagle widzialni, kiedy zauważy ich ktoś spoza miejsca pierwotnej działalności i zacznie chwalić, stawiając tym samym miejscowych włodarzy kultury z wymownym pytaniem: Dlaczego nie promujecie takich ludzi?
Często praktykowanym trendem jest przypisywanie danej instytucji laurów, na które tak naprawdę zasługuje działacz społeczny. Ktoś mógłby powiedzieć: „Skoro działa społecznie, to niech działa, nikt jej/jego nie prosił o to, niech więc siedzi cicho robi swoje i nic od nas nie chce”. Przecież to dla ludzi z pasją, za ich dokonania dla społeczności, zostały wymyślone te nagrody. Jak się okazuje -jakże mylne jest myślenie zwykłego obywatela! Okazuje się, że zdanie obywatela się nie liczy, nikt nie pyta ludzi: „Kto Twoim zdaniem zasłużył na nagrodę?”.
Samo słowo SPOŁECZNIK ,daje do zrozumienia, że osoba tak nazywana, robi „coś” dla społeczeństwa, dla dobra wspólnego, osoba, która czuje więź z ludźmi, chce działać, pomagać, promować – robić coś, co umie najlepiej, bez korzyści finansowych, a jedynie za ciepłe słowo, zwykłe „Dziękuję” i szacunek dla jego pracy. Społecznik zaczyna być intruzem dla GOK-u, kiedy chce zrobić coś dużo lepiej, a jednocześnie nie chce, aby jego praca została przypisana tej instytucji. System panujący w Gminnych Ośrodkach Kultury często obnaża społecznika z godności i szacunku do pracy, jaką wykonuje. Gloryfikuje głównie chwilowe podrygi działalności kulturowej – jednocześnie dyskryminując działaczy skrupulatnie pracujących z pasji, kradnąc ich pomysły i usiłując wyrzucić za drzwi.
Czy społecznicy naprawdę nie zasługują na lepsze traktowanie? Jak będą egzystowały gminy bez zaangażowania społeczników? A no tak, że życie kulturalne będzie sprowadzało się jedynie do pokazowych imprez, które będą utrzymywać obywatela w przekonaniu, że GOK jednak coś robi. To, że imprezy nie będą dostępne dla zwykłego Kowalskiego, to już nie istotne, ważne, że wydarzenie zostanie wspomniane w lokalnej prasie lub mediach społecznościowych, a gminne ciotki i wujkowie już zadbają o odpowiednie wynagrodzenie. Takie są przykre realia egzystencji społecznika.
Dopóki kumoterstwo i nepotyzm będą nagradzane, niestety będziemy mieli do czynienia z odcięciem ludzi od kultury, które swój początek będzie miało w szeroko pojętej „kulturze” Gminnych Ośrodków Kultury.
(Autor artykułu do wiadomości redakcji)